Najenergetyczniejsze koncerty 2012 roku
Zapewne większość z Was docenia zalety słuchania muzyki w domu. Możliwość skupienia się na słowach utworu, czystość dźwięku i perfekcja nagrania to bez wątpienia duże plusy odtwarzania piosenek z płyt (lub innych nośników). Koncerty to zupełnie inna bajka. Nawet pojedyncze fałsze i niezgrania nie są w stanie przysłonić olbrzymiej dawki energii, jaka wytwarza się podczas takich wydarzeń.
Madonna ciągle jest w formie
Madonna to niekwestionowana królowa popu. Każda jej trasa jest dużym wydarzeniem, nawet jeśli nowe piosenki oceniane są gorzej, niż te stworzone kilka(naście) lat temu. Dla tej wokalistki czas jakby się zatrzymał, co było widać najlepiej podczas występu na zeszłorocznym Super Bowl. Madonna pokazała fantastyczną formę, zarówno wokalną, jak i fizyczną. Niejedna nastolatka zazdrości jej pewnie kondycji, a piosenkarka głosu.
Madonnie zdarzają się występy wokalnie lepsze i gorsze, ale po Super Bowl udało się jej pozostawić dobre wrażenie. Ucieszyli się starsi i bardziej konserwatywni fani wokalistki – występ rozpoczynały i kończyły kultowe już przecież kawałki. Gdy do tego doda się udział gości, znanych głównie młodszej publiczności – Nicki Minaj, MIA, LMFAO i Cee-Lo Green – to potwierdzi się starego porzekadło: dla każdego coś dobrego. I o to przecież chodzi, bo show w przerwie Super Bowl to dla artysty fantastyczna i niepowtarzalna szansa na promocję.
James Bond, Królowa Elżbieta II i Spice Girls
Ostatnie Igrzyska Olimpijskie były dla nas, Europejczyków, wyjątkowe. Krąg kulturowy Wielkiej Brytanii jest nam bliski, nie patrzyliśmy zatem na ceremonię otwarcia i zamknięcia tej imprezy, jak na egzotyczną prezentację kraju, lecz wspominaliśmy własną młodość i słuchaliśmy hitów, które w radio odtwarzane są na co dzień. Ciężko wybrać tylko jeden występ, który zasłużyłby na tytuł „energetycznego”. Były wiekopomne chwile – zjednoczenie Spice Girls czy Take That (tu prawie się udało, albowiem brakowało Robbiego Williamsa), występ The Who, Pet Shop Boys czy Queen, fantastyczna prezentacja muzyków reprezentujących obecne brytyjskie granie – Muse czy Arctic Monkeys.
Wspominano wielkich nieobecnych, zachwycano się młodymi odkryciami muzycznymi (choć czasem widać było przepaść między nimi, a wykonawcami z większym stażem). Przedstawiono historię brytyjskiej muzyki rozrywkowej w pigułce. Towarzystwo sztucznych ogni, rzeszy szczęśliwych i uśmiechniętych ludzi oraz królowej „skaczącej z helikoptera” w towarzystwie Jamesa Bonda spowodowało, że to wydarzenie będzie jeszcze długo wspominane.
Queen i Adam Lampert, czyli jak w trasę rusza zespół-legenda z nowym wokalistą
Użytkownicy serwisu Gigwise wybrali londyński koncert zespołu Queen najlepszym wydarzeniem 2012 roku. Starsi słuchacze pewnie się obruszą. Jak to: Queen bez Freddiego Mercury? Z jakimś młodym chłopakiem, „wyciągniętym” z amerykańskiego Idola? A jednak, zespół wraz z nowym wokalistą ruszył w trasę i odniósł spory sukces.
Pełne trybuny i sale koncertowe, śpiewający słuchacze – czy można marzyć o czymś więcej? Owszem, nie ma co porównywać nowego wokalisty ze słynnym Freddiem, ale to, że dano Lampertowi szansę i zaakceptowano go pokazuje, jak bardzo ludzie przywiązali się do samej twórczości grupy. Piosenkarzowi nie brakuje energii i charyzmy, więc występy zespołu wypadają bardzo dobrze zarówno pod względem wokalnym, jak i kontaktu z publicznością. Koncert w Polsce można było zobaczyć w lipcu.
Coldplay – mistrzowie klimatu
Najpierw pomyśleliśmy: dobry zespół, ale żeby mówić o energii podczas jego występów? Potem zobaczyliśmy nagranie z koncertu i przewartościowaliśmy powyższy pogląd. Chris Martin i jego koledzy potrafią słuchaczy zaczarować, zahipnotyzować. Kto pamięta końcówkę piosenki „Fix you„? „Lights will guide you home…” – śpiewa tłum wraz z wokalistą. Tak samo było w Paryżu (i, jak podejrzewamy, na każdym koncercie z tej trasy) – ludzie znakomicie znają słowa piosenek, migoczą specjalnymi opaskami, tańczą i po prostu świetnie się bawią.
Do tego równe oklaski morza publiczności… To robi niesamowite wrażenie. Przy okazji pokazuje, że można obejść się bez wielu koncertowych ozdobników, czyli grupy tancerzy albo gigantycznej scenografii. Dobra muzyka i grupa, która czerpie radość z jej grania obroni się sama. 19 sierpnia poprzedniego roku mogli się o tym przekonać uczestnicy koncertu Coldplay w Polsce, na Stadionie Narodowym.
Red Hot Chili Peppers – wariaci w skarpetkach
Co się w tym zespole nie działo! Były używki, skandale i wykonania piosenek w samych skarpetkach, umieszczonych w strategicznych miejscach. Lata mijają, a członkowie Red Hot Chili Peppers wcale się nie starzeją – ta sama energia, to samo szaleństwo i fantastyczny kontakt z publicznością. Plus nowe pomysły na płyty. Dzięki temu można co jakiś czas oglądać ten wulkan energii na scenie, przy okazji promocji kolejnego albumu.
W przypadku tego zespołu wokalista również może liczyć na pomoc publiczności przy wykonywaniu największych przebojów oraz na piski i krzyki w momentach, w których melodii nie towarzyszą słowa. Polscy fani „Red Hotów” w ubiegłym roku też nie czuli się zawiedzeni – zespół wystąpił w Warszawie 27 lipca.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Kategorie: Ciekawostki